Michał Kołodziejczak zaczynał w PiS, przeciwko któremu później się zbuntował. Oskarżał Donalda Tuska o lenistwo, by następnie twierdzić, że jest jedyną szansą dla wsi. Przez współzałożycieli Agrounii uważany za zdrajcę i koniunkturalistę. Nigdy nie był poważnie traktowany przez posłów KO i PSL. O politycznej drodze Michała Kołodziejczaka, od drogowych blokad, do rządowych ław, pisze Mariusz Kowalewski.
Kilkanaście dni temu Michał Kołodziejczak zapowiedział, że odejdzie z resortu rolnictwa. Pozował wtedy do zdjęć na tle spakowanych już kartonów. Ale dni mijały, a Kołodziejczak pozostawał na stanowisku. Do dziś.
– Mówiłem o tym, że chcę opuścić resort już kilka tygodni temu. Teraz, po wyborach prezydenckich, po przegłosowaniu wotum zaufania dla rządu, jest na to dobry moment. Swoją decyzją nie chciałem wprowadzać żadnego zamieszania – mówił podczas konferencji prasowej Michał Kołodziejczak.
– Moja wizja jest nieco inna niż ministra Siekierskiego, także tempo prac. Co nie znaczy, że jedna czy druga wizja jest lepsza czy gorsza. Czasem po prostu warto pozwolić realizować swoją drogę tym, którym powierzone jest dane stanowisko. Ja zrealizowałem to wszystko, o czym niejednokrotnie rozmawiałem z premierem Tuskiem. Pomagałem, jak mogłem, dawałem tyle rad, ile mogłem. Często w rozmowach w cztery oczy, czasem przez media.
Dymisja Michała Kołodziejczaka z Ministerstwa Rolnictwa
Ministerstwo Rolnictwa było jednym z tych, które sprawiały koalicji rządowej najwięcej problemów — zwłaszcza premierowi Donaldowi Tuskowi i wicepremierowi Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.
Zgodnie z ustaleniami ministrem rolnictwa został ludowiec Czesław Siekierski, a „na przyczepkę” do resortu trafił Kołodziejczak. Od początku w ministerstwie narastały napięcia. Kołodziejczak, który do wielkiej polityki wszedł prosto z ulicy jako trybun ludowy, zupełnie nie rozumiał mechanizmów działania administracji publicznej. Czasami można było odnieść wrażenie, że nadal przemawia na wiecach i zaraz znów zacznie rozsypywać kapustę.
Kiedy jesienią 2024 roku ceny masła zaczęły bić rekordy, Kołodziejczak otwarcie zaatakował Siekierskiego.
– Takie „masła” będą się zdarzać częściej, jeśli nie będziemy podejmować dużych i gruntownych reform w handlu i rolnictwie. To jest cena braku odważnych decyzji, braku planu na rolnictwo. TVN i Polsat mają być chronione jako podmioty strategiczne. Gdybyśmy mieli świetnego ministra rolnictwa, to na taką listę przedsiębiorstw chronionych byłyby wpisane strategiczne spółki produkujące, przetwarzające żywność – grzmiał w radiu RMF Kołodziejczak.
Skrytykował też Siekierskiego za złą organizację pracy
Po wywiadzie media zaczęły spekulować, że Kołodziejczak straci stanowisko. Jednak przetrwał. Kilkanaście dni później ponownie zaatakował Siekierskiego — tym razem zarzucając przerost zatrudnienia, który nie przekłada się na efektywną pracę w resorcie.
Minister rolnictwa odpowiedział Kołodziejczakowi za pośrednictwem mediów. Ludowiec nie gryzł się w język i żądał od lidera Agrounii przeprosin wobec pracowników resortu.
Przygodę z polityką Kołodziejczak zaczynał w 2014 roku, startując z listy Prawa i Sprawiedliwości. Został wybrany do rady miasta i gminy Błaszki w województwie łódzkim. W klubie wytrzymał niespełna rok — usunięto go za organizację protestów wymierzonych w rządzący PiS.
Michał Kołodziejczak kontra minister Czesław Siekierski — napięcia w resorcie
Na krytyce rządów PiS Kołodziejczak zaczął budować kapitał polityczny. Po latach wspólnych rządów PO–PSL dla wielu rolników był bardziej wiarygodny niż działacze Ludowców, których obciążały ośmioletnie rządy z partią Donalda Tuska. Kołodziejczak jako trybun ludowy radził sobie znakomicie.
Polska usłyszała o nim, gdy zorganizował protest przeciwko złemu oznaczaniu produktów w sklepach. W 2018 roku przyniósł na wyjazdowe posiedzenie komisji rolnictwa worek ziemniaków i wbijał w nie flagi państw członkowskich Unii, pokazując, że w marketach sprzedaje się produkty niepochodzące z polskiej wsi. Na innym proteście wystąpił ze świńskim łbem, krzycząc, że rząd dożyna polskie rolnictwo. Media szybko ochrzciły go mianem „nowego Leppera”.
W tym samym roku Kołodziejczak założył Unię Warzywno-Ziemniaczaną, którą wkrótce przekształcił w Agrounię.
Polityczna droga Michała Kołodziejczaka — od PiS do Agrounii i Sejmu
Szybko jednak ulica stała się dla niego zbyt ciasna. Nowy Lepper chciał wejść do Sejmu.
Przed wyborami w 2023 roku zaczął romansować z powstającą Trzecią Drogą. Z rozmów o wspólnym starcie nic jednak nie wyszło. Trzecia Droga nie chciała przede wszystkim zagwarantować Agrounii biorących miejsc na listach — a to było dla Kołodziejczaka kluczowe.
Oba ugrupowania nie porozumiały się również w kwestiach programowych. Agrounia chciała wnieść do Sejmu postulaty dotyczące ochrony polskiego rolnictwa przed importem z Ukrainy i walki z nieuczciwymi praktykami sieci handlowych. Trzecia Droga, zwłaszcza Polska 2050, miała bardziej umiarkowane podejście. Ostatecznie rozmowy zerwano.
I gdy wydawało się, że Kołodziejczak nie ma szans, by znaleźć się w Sejmie, nieoczekiwanie koło ratunkowe rzucił mu Donald Tusk.
Donald Tusk i Michał Kołodziejczak — od krytyki do współpracy
Ten sam Donald Tusk, o którym Kołodziejczak jeszcze chwilę wcześniej mówił, że sprzedawał kraj.
– Trzydzieści lat nieróbstwa tych ludzi, którzy kierują się jednym schematem. Najpierw ma być bardzo źle, a później troszkę im pomóżmy – mówił lider Agrounii, nim znalazł się na listach Koalicji Obywatelskiej.
Kiedy jednak Tusk postawił na Kołodziejczaka, ten — jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki — zmienił zdanie. Tusk z wroga stał się niemal mężem opatrznościowym dla polskiej wsi.
W sierpniu 2023 roku, podczas ogłaszania współpracy z KO, Kołodziejczak powiedział:
– Co mówiłem, to mówiłem. Dzisiaj umawiamy się z Koalicją Obywatelską i z Donaldem Tuskiem, że idziemy po Polskę, którą wszyscy kochamy.
W grudniu 2023 roku, podczas exposé Tuska, premier ogłosił, że Kołodziejczak będzie wiceministrem rolnictwa, wspierając Czesława Siekierskiego. Tusk powiedział: „Będzie miał pan do pomocy pana Michała Kołodziejczaka”, dodając żartobliwie o „nadzwyczajnej synergii”.
Mariusz Kowalewski
Fot: Donald Tusk i Michał Kołodziejczak w czasie posiedzenia rządu, Paweł Supernak/PAP
Inne tematy w dziale Polityka